środa, 29 maja 2013

Prolog.


Dotychczas mieszkałem już w wielu miejscach na Ziemi. Rio de Janeiro, Madryt, Moskwa, Bombaj, Paryż i Tokio to tylko niewielka ich część. Co roku, czy co kilka miesięcy przenosimy się z mamą do zupełnie innego kraju. Rzadko zdarza mi się zostać w tym samym miejscu na dłużej, niż rok. Niektórzy myślą, że to niezdrowe dla mnie i, że nie powinienem zmieniać szkół tak często. Jednak jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza. W różnych częściach świata dogaduję się po angielsku, francusku i niemiecku. W czasie paru miesięcy pobytu w Japonii opanowałem tamtejszy język. Wcześniej zdążyłem poduczyć się w hiszpańskim.
Czyli problem językowy to w sumie żaden problem. Kolejnym jest zbyt częsta zmiana otoczenia. To też jest robienie z igły widły. Mieszkanie kilkanaście miesięcy w jednych z największych miast danego kraju wcale nie jest takie straszne i wcale nie wpływa źle na moje dorastanie. Jestem przez to bardziej… niezależny? Nie przywiązuję się do danego miejsca, bo wiem, że szanse na stały pobyt czy powrót są nikłe, jeśli nie zerowe.
Tak, więc kolejny argument obalony. Teraz rówieśnicy. Tak samo, jak i do miejsca, nie przywiązuję się do ludzi. Oni nie pojadą ze mną, ja nie zostanę z nimi. Ograniczam się jedynie do krótkiej wymiany zdań, czasem może bardziej sensownej konwersacji, ale nic poza tym. Nigdy nie miałem dziewczyny, ale nie histeryzuję z tego powodu. Ze względu na wygląd klei się do mnie więcej dziewczyn, niż bym sobie tego życzył. Zwykłem takim delikatnie, acz szybko dawać do zrozumienia, że nic z tego nie będzie, zanim sam popadnę w ten specyficzny rodzaj szaleństwa.
Wielu dorosłym, jak i moim rówieśnikom(oprócz płci przeciwnej) nie podobam się ogólnie ja. Ja, czyli mój charakter, styl ubierania się, sposób wysławiania się, poczucie humoru i wygląd.
Nie jestem romantycznym dupkiem w lśniącej zbroi, na którego czeka każda nastolatka. Ubieram się w to, co lubię. Wyglądam jak wyglądam - rudobrązowy rozpierdol na głowie, czekoladowe oczy i genialne piegi na nosie. Tu też obalam kolejny mit, mianowicie rudy chłopak, automatycznie pasztet. Jak to potwierdziła większość kobiet, jestem przystojny, może aż nadto. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale nie wykorzystuję tego faktu, żeby zdobyć każdą dziewczynę. I za to one mnie kochają. Że jestem taki niedostępny i, że typ samotnika. Z łatwością roztaczana aura outsidera ciągnie je do mnie, jak muchy do miodu. Czasem jest to wkurzające. Ba, nawet często. Jednak nie narzekam. Wolę trzymać się z dziewczynami, niż z zazdrosnymi dryblasami gotowymi zlać mnie za moje powodzenie. Co do mojego sposobu wysławiania… No mówię czasem tak niezrozumiale, bo może mi się czasem nie chce? A oni od razu, że coś tam żelazkiem mi matka po mordzie przejechała. Szczyt, po prostu szczyt. Hejt na poziomie. Większość też nie rozumie mojego poczucia humoru, i przez to uważają mnie za idiotę. Z mojego punktu widzenia to oni są debilami, którzy nie potrafią zrozumieć inteligentniejszego dowcipu czy riposty.
Jestem dość oryginalną postacią, gratuluję wyobraźni temu, co mnie konstruował.  A na imię mi Raain. Jak deszcz tyle, że przez dwa „a”. Mój ojciec był niezwykle kreatywny, więc wnioskuję, że to on w tym maczał paluchy.
Dziwny, oryginalny? Może. Ale na pewno inny.

3 komentarze:

  1. Zapowiada się ciekawie! :D
    Chłopak, często się przeprowadza, ma wyjebke na innych, czyli w sumie typowy nastolatek, a może nie? czekam na dalszy rozdział (:
    cztery

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to :))))) h3h3h3h3 Dawaj resztę! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe:* Czekam na ciąg dalszy:)

    OdpowiedzUsuń