środa, 31 lipca 2013

Miniaturka II

Kolejna mini-mini-miniaturka :D Dzieje się mniej więcej w tym samym czasie, co końcówka rozdziału VI. Mogłam tam użyć wątków, które jeszcze nie pojawiły się w opowiadaniu. Prędzej czy później wplotę je w tekst, także nie martwcie się, wszystko zostanie wyjaśnione.
Ale to krótkie, kurczę, ostatnio się opuściłam :C


                                                    ~*~


-Emily!-Krzyknął Leone, kiedy akurat wychodziłam z łazienki.
-Czego, grzecznie pytam? Przecież nie zajmuję łazienki dłużej, niż pół godziny.-Odkrzyknęłam i weszłam do salonu, skąd dobiegał jego głos.
-Ubieraj się, a nie w piżamie stoisz! Raain zaginął!
-Jak to zaginął? Przecież miałeś go pilnować! Poza tym, to nie ten termin!-Już nie odpowiedział. Pobiegłam szybko do swojego pokoju, ubrałam się w to, co akurat wystawało z szuflady i już nas w mieszkaniu nie było. Szczęście, że Leone za szóstym razem zdał na prawo jazdy, bo inaczej musielibyśmy jechać autobusami. Nie cierpię autobusów.
-Masz wszystko?-Zapytałam. Leone pokiwał nerwowo głową. Na wszelki wypadek zajrzałam do bagażnika. Faktycznie. Kamienie, szałwia i kula były na miejscu, a nawet zabrał ze sobą zapas świec i kości. Nie poznaję go.
Nie powtórzyłam tego głośno. To nie czas na żarty.
Nosz cholera jasna, miał go pilnować, a nie zostawić samopas, bez obserwacji żadnej. Niby kula leżała na stole, ale telewizor był włączony. No nie mogę go nawet na pół godziny zostawić bez opieki. Jest normalnie jak jakieś sześciomiesięczne dziecko, może bardziej rozwinięte w kwestii fizycznej.
Wzięłam kulę, chwyciłam ją oburącz i zamknęłam oczy. Spróbowałam odnaleźć Raaina, ale w głowie miałam pustkę.
-Widzisz go?-Zapytał Leone, wykonując kolejny dziki zakręt.
-Nie mogę się skupić. Albo jest w miejscu otoczonym barierą.-Powiedziałam i spróbowałam jeszcze kilka razy.
-No nic, spróbujesz jeszcze raz u niego w domu.
-A skąd wogóle wiesz, że zaginął?-Zapytałam, wkładając kulę spowrotem do bagażnika.
-Jego matka zadzwoniła do mnie przed chwilą. Płakała. Myśli, że przepowiednia się spełniła.
-Przecież to nie ten termin.-Powtórzyłam.
-Wiem. Ale to i tak dziwne, że nie ma go od dziewięciu godzin.
-Co racja, to racja.-Resztę drogi pokonaliśmy w milczeniu. Było to całe dziesięć minut ciężkiej, jak ołów ciszy. Oboje wyobrażaliśmy sobie najgorsze. Próbowałam niedopuszczać do wiadomości faktu, że przepowiednia się spełniła. To nie możliwe. Jeszcze dużo czasu. Spiełam jeszcze mokre włosy w wysokiego kucyka. Leone zaparkował samochód przed domem Blackburnów. Wyszliśmy z niego, wyładowaliśmy wszystkie rzeczy z bagażnika i wparowaliśmy do domu.
-Leone!-Krzyknęła pani Blackburn, kiedy nas zobaczyła.
-Spokojnie, Jess. Emily go znajdzie.-Powiedział, chociaż sam nie był tego pewien. Wynieśliśmy stół i krzesła z kuchni do salonu. Leone postanowił, że tam będzie najlepsze miejsce. Ułożyłam więc na ziemi krąg z kamieni, a tym czsem pani Blackburn zapaliła szałwię. Usiadłam w środku kręgu, przed sobą, na jedwabnej poduszeczce, ułożyłam kryształową kulę. Zamknęłam oczy i całą swą uwagę skupiłam na niej. Z całych sił spróbowałam odnaleźć Raaina. W twarz od razu buchnęła mi moc kuli. Leone dobrze ją naładował przed przyjazdem. Tym lepiej dla mamy Raaina i dla mnie. Prędzej go znajdę, a ona nie osiwieje w tak szybkim tępie.
-Widzisz coś?-Zapytała pani Blackburn nerwowym głosem. Zmarszczyłam brwi.
-Jess, ona robi wszystko, co może, by go znaleźć. Nie możemy jej przeszkadzać.-Powiedział szeptem Leone.
-Ale mój syn.
-Chodźmy stąd.-Szepnął i wyprowadził mamę Raaina z kuchni, za co byłam mu wdzięczna. Ponownie skupiłam się na kuli. Całą swoją energię władowałam w nią, żeby tylko coś zobaczyć. Po chwili w głowie pojawiła mi się wizja. Albo raczej jej przebłysk. Krótki filmik, w którym Raain wskakuje do autobusu. Zziajany, z wielką księgą pod pachą.
Co to za księga?
Nie wiem, ale śmierdzi od niej magią na kilometr.
No świetnie, zaczynam mówić do siebie. No ale w sumie czasem trzeba porozmawiać ze specjalistą.
-Leone!-Wrzasnęłam. Pojawił się tutaj w ułamku sekundy, a za nim pani Blackburn. Po jej twarzy płynęły strumienie łez. Była rozdygotana, co chwila pociągała nosem. Zrobiło mi się jej bardzo żal.
-Co jest?
-Mam go.-Powiedziałam, wychodząc z kręgu. Od razu cała jego moc mnie opuściła. Czułam się, jakbym nagle została odarta ze wszystkiego co miałam na sobie. Kompletnie naga. Ale to normalne uczucie.-Już tu jedzie.-Leone przytulił mnie, mama Raaina odetchnęła z ulgą. Dokładnie wtedy drzwi do domu otworzyły się z hukiem, a do środka wpadł zdyszany Raain. Razem z nim, do środka wpadła magia książki. Była tak intensywna, że aż zakołowało mi się w głowie. Razem z nią do domu wleciał jeszcze jakiś zapach. Obrzydliwa mieszanka kurzu, szałwii i starości.
-Czujesz to?-Szepnęłam do Leona, kiedy pani Blackburn wybiegła z kuchni.
-Aha. Teraz wiemy, gdzie był.-Powiedział. Nie musiał kończyć. Siedział u Lestranga. Dziewięć godzin u tego starego wariata, a jego zapach osiadł się na nim. Zmarszczyłam nos, kiedy wszedł do kuchni.
-Cześć Raain.-Powiedziałam i uśmiechnęłam się promiennie na widok jego zdezorientowanej miny. Wyglądał wtedy tak uroczo.
Stop.
Wszelkie uczucia miłosnopodobne osłabiają moje umiejętności.
A tego bym nie chciała.
Ale nie umiem tego powstrzymać.
Cholera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz